Jakich rzeczy pisać nie wolno

Krzysztof Masłoń 18-12-2010, ostatnia aktualizacja 18-12-2010 00:01

Andrzej Tadeusz Kijowski, enfant terrible warszawskiego salonu, opowiada o ideach, ale i pieni±dzach. A za to nie ma przebacz

Pod beznadziejnym tytułem – „Opis obyczajów w XV-leciu międzysojuszniczym”, któremu na stronie tytułowej towarzyszy jeszcze bardziej beznadziejna podpowiedĽ, że kanw± owego opisu jest „historia XV lat Konkursu Teatrów Ogródkowych (1992 – 2006)”, wydana własnym sumptem przez autora, ukazała się jedna z najciekawszych ksi±żek ostatnich lat. O polityce, kulturze, mediach w III Rzeczypospolitej, ale nade wszystko o nas – tę Rzeczpospolit± tworz±cych. O naszych pasjach, aspiracjach, marzeniach, najwięcej za¶ – bo i było ich najwięcej – o rozczarowaniach.

56-letni dr Andrzej Tadeusz Kijowski, twórca i animator kultury, człowiek teatru, eksdyrektor kilku stołecznych placówek kulturalnych, inicjator zagospodarowania Doliny Szwajcarskiej, redaktor (m.in. „Tygodnika Solidarno¶ć”, „Nowego ¶wiatu”, Nowej Telewizji Warszawa), syn pisarza i ¶wietnego krytyka Andrzeja Kijowskiego, prezentuj±c kolejne swoje, co tu dużo mówić – przegrane bitwy o kształt kultury w III RP, mimochodem opowiada o całym swoim życiu. Życiu w salonie, w jego cieniu, na jego marginesie, wreszcie poza nim.

W końcu nie od dzisiaj uważany jest w tym ¶rodowisku za enfant terrible, co potwierdził swoim, jakże nietrafnym, wyborem politycznym, angażuj±c się po stronie braci Kaczyńskich.

Ba, został PiS-owskim beneficjentem, a co to w praktyce oznaczało, wytłumaczył mu – cytuję Kijowskiego – uniwersytecki kolega Ryszard Holzer, którego ze spor± doz± naiwno¶ci pytał, dlaczego „Gazeta Wyborcza” niezmiennie personalnie go atakuje, przemilczaj±c organizowane i promowane przez niego imprezy.– Andrzejku, z całym szacunkiem – odpowiedział Holzer. – Kto by się tob± w tej wielkiej „Gazecie” w ogóle zajmował, kto to tam jest jaki¶ Kijowski? Passons! Ale milion złotych. O nie, milion to s± pieni±dze. I je¶li¶ je dostał od Urbańskiego (którego osobi¶cie zreszt± lubię) i Kaczora, to znaczy, że wszedłe¶ w PiS-owski układ. A za to nie ma przebacz.

Materiał dla oleodruku

Grubo wcze¶niej jednak, zanim Andrzej Tadeusz Kijowski został dyrektorem Domu Kultury ¶ródmie¶cie, na potrzeby którego otrzymał ów sławetny milion, zorientował się, że w stworzonym w wolnej Polsce nowym, decyduj±cym układzie, brakuje dla niego miejsca. Czy dlatego, że w tamtym najważniejszym rozdaniu wyznaczono dla niego raczej po¶ledni± rolę? Jeszcze w PRL, w drugiej połowie lat 80., gdy opowiedział Adamowi Michnikowi o planach stworzenia pisma kulturalnego, ten orzekł: „Ty nie jeste¶ człowiek na pismo. Ty jeste¶ człowiek na rubrykę”. Następnie skarcił go za to, że w jakiej¶ recenzji napisał, że bohaterstwo nie zawsze popłaca, bo w sumie Miłosz dobrze wyszedł na tym, że powstanie warszawskie przesiedział w Milanówku, a nie zgin±ł jak Baczyński czy Gajcy.

„– Takich rzeczy pisać nie wolno! – pogroził mi Rabbi.

– Jak nie wolno, gdy prawda.

– Ani prawda, ani wolno – uci±ł”.

Anegdoty Kijowskiego, nie tylko o Miłoszu, s± przednie. Jego oceny poszczególnych ludzi bywaj± skrajnie subiektywne, przez to – tym ciekawsze. Zreszt±, czy nie ma racji, pisz±c, że autorzy „Dziejów honoru w Polsce” czy „Rzeki podziemnej” „nie chcieli czytać słów Herberta. I to zacietrzewienie takich ludzi, ich uraza, ich mało¶ć sprawiły, że doraĽny sukces, pieni±dze, przelotna chwała ominęły pana Zbyszka Herberta. Polska literatura za¶ w swych najwyższych przejawach kojarzyć się może na ¶wiecie z grzecznymi wierszami o opuszczonym kocie czy niepojętymi wizjami polskiego Litwina z San Francisco. (...) Fakt otrzymania przez Wisławę Szymborsk± Nagrody Nobla można podsumować krótko: naród, który wybrał sobie na prezydenta Kwa¶niewskiego, nie zasługuje widać na to, by ukazać ¶wiatu autentyczn± moc swego ducha. A jacy prezydenci, tacy nobli¶ci. Kwa¶niewski i Szymborska s± z tej samej bajki – wyprani, kulturalni, fachowi, obliczalni, banalni”.

Poezja, wysoka kultura to jednak – jak by nie było – ta lepsza, bardziej sympatyczna strona naszej rzeczywisto¶ci. O drugiej, drapieżnej i bezwzględnej, pisze, wspominaj±c, jak prowadził przed kamerami NTW program „A teraz konkretnie”. Jednym z jego rozmówców był wówczas – w 1994 roku – Bolesław Tejkowski, dzi¶ ze szczętem zapomniany, a wtedy dyżurny antysemita. Kiedy w trakcie wywiadu Tejkowski powiedział mu, że „reprezentuje pan zespół pogl±dów politycznych żydowskich”, poczułem się w końcu – powiada Kijowski – „uszczę¶liwiony, że mnie to zabezpieczy przed kl±tw± Adama Michnika i »Wyborcz±« vendett± przez omertę. (...)”.

Nie tylko doraĽne emocje kierowały jednak autorem „Opisu obyczajów w XV-leciu międzysojuszniczym”, gdy po przeanalizowaniu swojego postępowania i próbie odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie udało mu się zbudować wokół siebie swojego osobistego układu, doszedł do jakże interesuj±cych wniosków.

Otóż, wychował się on – jak sam pisze – w Gminie. Najbliższymi przyjaciółmi jego rodziców byli Julia Hartwig i Artur Międzyrzecki, Kazimierz Brandys i Joanna Guze. Był walterowcem, czyli „kuroniowym harcerzem”, do czasu nosz±cym czerwon± chustę i postępuj±cym w my¶l przyrzeczenia: „Przyrzekam całym życiem służyć Tobie, Ojczyzno. Stawiać sprawy zastępu ponad sprawy własne. Sprawy drużyny ponad sprawy zastępu. A ideę komunizmu – ponad wszystko”.

Na polonistyce warszawskiej stwierdził, że rozróżnia znajome typy: „szefowa Sekcji Teatrologicznej Jula Zakrzewska (dzi¶ Pitera) to oczywi¶cie Joanna Guze, niegdy¶ markietanka I Armii LWP, która z Rosji umykała na czołgach Berlinga. Ry¶ Holzer to naturalnie Arturek Międzyrzecki. Był też Piotr Bratkowski, Jurek Kapu¶ciński (wielu było – był i Michał Boni, i Marek Karpiński, o Oli Jakubowskiej nie zapominaj±c), Andrzej Urbański, no i wspominany często Paweł Konic. A póĽniej nieco, już w Paryżu u Brandysów w 1984 roku poznana Agata Tuszyńska to oczywi¶cie Hartwig – czyli Jula”.

Wszystko wydawało się znajome, a przecież takim nie było. Zacz±ł się czas konwersji: „Najbardziej spektakularna Kostka Geberta, który w podziemiu publikował jako Dawid Warszawski. Ale pamiętam też przebudzenie Kasi Hanuszkiewicz, córki Adama i Zofii Rysiówny”. Do Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, gdzie ATK zrobił doktorat, w 1985 r. powróciła z amerykańskiego stypendium Katarzyna Rosner i „zacz±ł się w zakładzie terror semiotyczno-kulturowy: Husserl, Levinas, Ricouer. Z rozpaczy chwyciłem się Foucaulta. Ale i tak pozbyto się mnie na korzy¶ć Pawła Dybla i niejakiego Janusza Palikota, który (...) o¶wiadczył swego czasu wprost, iż jego czwórjednia to: Platforma – SLD – Żydostwo i Gejostwo”.

Uciekinier z polskiej utopii

Potrzebował 33 lat – wylicza Andrzej Tadeusz Kijowski – by poj±ć, że wychował się „w¶ród polskiej inteligencji wyobcowanej z narodu”. „W getcie zamykaj± się inni. Ci, którzy chc± się odróżnić. Nie ulega w±tpliwo¶ci, że wychowany na Gombrowiczu i Schulzu, Tuwimie i Jasieńskim, Andrzejewskim i Konwickim – współczesny polski inteligent najbardziej chce się odróżnić od Estancji i Nawłoci, wyrzeka się polsko¶ci Sienkiewicza, szukaj±c uniwersalizmu w Gombrowiczu. (...) Współczesna elita intelektualna chce być ponadnarodowa. »Międzynarodówkę« ¶piewali komuni¶ci – ide± był internacjonalizm. Dzi¶ z »Od± do rado¶ci« Beethovena na ustach mamy stawać się członkami Wielkiej Europejskiej Rodziny”.

Ale to wszystko s± idee, czasem jednak – najzwyczajniej – potrzebne s± pieni±dze: „A jak nie masz wujka w Gminie, pieniędzy też nie u¶wiadczysz”. Kiedy w 1984 r. w Paryżu ATK poprzez Olgę Scherer-Virsky nawi±zał znajomo¶ć z guru francuskiej teatrologii Andre Veinsteinem, przyjaciółka przykazała mu, aby powiedział profesorowi, że jest jej kuzynem. „... nie rozumiałem, o co jej chodzi (...) Uciekinier z polskiej utopii mimo przeżycia Marca ’68, nadal nie wiedziałem, że istnieje co¶ takiego jak Gmina. A przecież według mej wiedzy nie byli¶my rodzin±”.

W połowie lat 90. akces do Gminy zgłosiła Małgorzata Bocheńska, z domu G±siorowska, kuzynka autora „Huraganu” Wacława G±siorowskiego. Nieoczekiwanie nie wiedz±c prawie nic o swej matce, włoskiego pochodzenia, przyznała się do diaspory. I tak jej dom na Saskiej stał się z pocz±tkiem nowego tysi±clecia – pisze Kijowski – „miejscem spotkań rabinów. Przyjdzie taki dzień, gdy niczym paryska Olga ofiaruje mi myckę i łańcuszek z Gwiazd± Dawida. No cóż, gest miły. I akt solidarno¶ci się liczy. Ja jednak nie potrafię wyrwać z serca szkaplerza z chrztu i odżegnać się od medalika dzieciństwa z Matk± Bosk± Ostrobramsk± w szczerym złocie...”.

Po więcej szczegółów odsyłam zainteresowanych do tetralogii Andrzeja Tadeusza Kijowskiego. Ta ksi±żka – pisze we wstępie Paweł ¦piewak – „składa się z portretów nam współczesnych osób. Przez nich odsłania to, co jest czy było nasz± niepodległ± III Rzeczpospolit± z jej wielko¶ci±, małostkami, kłamstwami, zdradami. (...) Kijowski jest ¶wiadom swoich duchowych korzeni, ale zarazem nie chce się dać zamkn±ć w przes±dach i stereotypach swojej warstwy. Bywa prawicowcem, sympatyzuje z PiS, ale zawsze jest po prostu osob± wrażliw± na niesprawiedliwo¶ć i nietolerancję”.

Andrzej Tadeusz Kijowski „Opis obyczajów w XV-leciu międzysojuszniczym”, t. 1-4. Wydawnictwo AnTraKt, Warszawa 2010

Rzeczpospolita